Znając zapis nazwy własnej z relacji (kwerenda – Wiraszka 2014) próbowałem wyciągać z tego materiału wnioski dotyczące pochodzenia nazwiska. Kiedy jednak dotarłem do oryginalnych dokumentów z XVI-XVII wieku, nie jestem już przekonany, czy można na podstawie zapisów wnioskować o pochodzeniu nazwiska.
Dziwić może wielość form zapisu krótkiej nazwy własnej Strus/Strusy. Na początku dopatrywałem się w tym wpływów języka niemieckiego czy wręcz niemieckiego pochodzenia nazwiska. Sporo rozjaśniła mi lektura krótkiego opracowania językoznawcy, obecnej profesor Uniwersytetu Białostockiego, p. Joanny Kuć. Praca ta nosi tytuł: Uwagi o grafice i fonetyce XVII-wiecznych ksiąg parafialnych z Mokobód i zawiera dokładnie to co obiecuje tytuł. Mokobody oddalone od Strus 18 km na zachód położone były podobnie jak Strusy na pograniczu Wielkiego Księstwa Litewskiego. Można przyjąć, że tu i tam działały te same reguły językowe i w podobny sposób język się zmieniał. Autorka z pozycji językoznawcy opisuje na zapisy nazw osobowych w Mokobodach. Jej uwagi zastosowałem do nazwy Strus i przedstawiam poniżej.
W pisowni samogłosek widoczne jest nie w pełni jeszcze ujednolicone stosowanie i oraz y. Głoski i, y zapisywane są jeszcze wymiennie i nie zawsze konsekwentnie, choć od wieku XVI rozróżniano samogłoski i, y za pomocą liter i, y. Np. zapis z roku 1623 Strusi Intromiossio.
W niektórych zapisach, pojawiają się też znaki diakrytyczne nad głoską (grafemem) y, w postaci dwóch kropek (ÿ): Strusÿ. Kropki nad y miały – zgodnie z zasadami Traktatu o ortografii polskiej J. Parkoszowica z 1440 r. – oznaczać j oraz i. Jednak w Księgach Drohickich ÿ było używane dla oznaczenia litery y: Strusÿ, Zawadÿ, Kobilanÿ jak też litery i: Rzewuskÿ.
W zapisach nazwy wsi Strusy litera u konsekwentnie oddaje głoskę u. Jednak w niektórych przypadkach obserwujemy zjawisko spotykane w łacińskich formułach kościelnych. Mianowicie, samogłoskę u zastępuje znak graficzny v; tak jest w zapisie Strvsy.
Na oznaczenie niektórych spółgłosek pisarze ksiąg drohickich używają znaków graficznych dziś już nie używanych, ale typowych dla rękopisów z XVI-XVII w., np . litera s, często pisana jest jako tzw. długie ʃ lub ß, oddające głoskę s, podobnie jak ʒ oznaczające z. (1623 – Struß Protestatio).
Podwajanie spółgłosek, zjawisko z pogranicza ortografii i fonetyki, zwane geminatą (łac. geminatio ‘podwojenie’) ma swoje źródło w ortografii łacińskiej. W księgach drohickich spotkać można geminatę: ss używaną w nazwie jako zapis Struss i Strussy. Używanie geminaty mogło służyć również odróżnieniu nazwy własnej Struss od nazwy pospolitej strus(=struś) lub podkreśleniu szlacheckiego pochodzenia. Ciekawym zjawiskiem jest znacznie częstsze występowanie nazwy z podwójnym ss wśród Strusów mieszkających poza gniazdem rodowym (np. parafia mokobodzka, niezabitowska). Tu przyczyną mogła być chęć zaznaczenia szlacheckości Strusów.
Innym łacińskim zwyczajem było pisanie dwuznaków th na oznaczenie t. W zapisie nazwy wsi znajdujemy również i to zjawisko w niektórych przypadkach w zapisie Sthrusy. W znakomitej większości głoska t oddawana jest jednak literą t.
Podobne zjawiska występują w wielu nazwach osób i wsi zapisywanych w księgach drohickich. Zatem uważam, że zapis Struß lub Struss raczej nie ma związku z ewentualnym niemieckim pochodzeniem Wita, choć bez poświadczenia wykluczyć tego nie można. Jednak trzeba też mieć na uwadze, że żaden z dotychczasowych kilkuset dokumentów nie daje podstaw do uznania hipotezy o niemieckim pochodzeniu rodu Strusów.
Słownik etymologiczno-motywacyjny staropolskich nazw osobowych. Cz. 5, Nazwy osobowe pochodzenia niemieckiego (str. 260) zawiera hasło Struss. Wywodzi je jednak od środkowoniemieckiego struʒ (struś), co potwierdzałoby tezę o pierwotnej nazwie rodu: Strus, która będąc raczej przydomkiem niż nazwiskiem w wieku XV oznaczała strusia. Potwierdza to występowanie tej formy zapisu w Starym Testamencie, o czym traktuje wpis Pochodzenie nazwiska – struś w Biblii.


































8 komentarzy
Osądzam: początek wieku XVI – co bardziej gramotni Strussowie pamiętający o swoich korzeniach każą zapisywać swoje nazwisko przez dwa „s” (Eszett). Czasem pisarz (słysząc prawidłową wymowę Sztrus) pewnie je przekręca pisząc „sz” na końcu. Po latach spolszczone Strus jest już normą, choć nie dla każdego i nie wszędzie. W czasach nowożytnych: w przeważającej większości schłopiali Strusowie sami nie wiedzą, dlaczego akurat takie noszą nazwisko. Taka jest empirycznie badana przeze mnie prawda historyczna.
Dziękuję za komentarz. W ciągu miesiąca dodam jeszcze skany około dwustu wypisów z Ksiąg Drohickich. Wtedy będzie znacznie większy materiał do ponownej oceny onomastycznej nazwiska i nazwy miejscowości. Obecnej opinii, opartej na ogólnych prawidłach językowych i przypuszczeniach nie publikuję, aby nie robić zamieszania. Analiza językowa na podstawie około dwustu wystąpień nazwy na przestrzeni dwóch wieków da wystarczający materiał źródłowy dla autorów obecnej opinii i pozwoli, być może skorygować tę opinię.
To nie jest opinia, to jest wydedukowany wniosek po wnikliwej analizie materiałów historycznych na podstawie zachowanych dokumentów, przekazów rodzinnych i związaną z nimi tradycją rodzinną, która ma znakomite znaczenie w przypadku braku tzw. źródeł historycznych. Cóż byśmy wiedzieli o ludach niepiśmiennych, gdyby nie ich przekaz z ojca na syna, mimo tego, że przez lata niektóre fakty uległy większemu lub mniejszemu zniekształceniu.
Mam na myśli opinię sporządzoną w Instytucie Języka Polskiego PAN – Zakład Onomastyki.
Nawiązując do „czasów nowożytnych” wzmiankowanych we wcześniejszym wpisie. Ponad 30 lat wstecz, jeszcze wobec braku upowszechnienia w internecie skanów metrykalnych, rozpocząłem badanie swego drzewa genealogicznego penetrując w miarę możliwości dokumenty parafialne dotyczące moich przodków. Przy okazji, podczas urlopów, odwiedzałem objazdem wsie z nimi związane w powiatach: siedleckim, sokołowskim i węgrowskim. Z przykrością stwierdzam, że znakomita większość odnalezionych wówczas Strusów nie miała zielonego pojęcia o swoim szlacheckim pochodzeniu, również w obrębie moich krewnych (np. tych z okolic par. Repki czy Wyrozęby). Zresztą dotyczy to również innych rodów, historycznie szlacheckich, skoligaconych z moją rodziną. Przy okazji Repek (czy Repków – akurat mam problem z tą odmianą) odwiedziłem też kolebkę rodu – Strusy. Były tam 3-4 (już nie pomnę) rodziny Strusów. Bez urazy – wówczas szok – ale to byli ludzie o mentalności chłopów. Jedynie Strussowie w pow. węgrowskim (Starawieś i okolice), w Przygodach par. Suchożebry oraz moi dziadkowie mieli świadomość własnego pochodzenia, choć babcia Kosieradzka pamiętająca swój herb Korab naśmiewała się z dziadka Strusa, „wyzywanego” od Szkopów podczas sprzeczek, że jest chłopem, bo nie ma pojęcia o własnym herbie. Nie mniej mieli świadomość, że Świnary to wieś szlachecka, bo wszyscy tu mieszkający to „ślachta” w przeciwieństwie np do chłopskiej wsi Trebień, skąd czerpali najemną siłę roboczą choćby podczas żniw.
Nie wiem, kim jest Pan Bogdan, ale uderza mnie w nim pogarda dla ludzi. „Co bardziej gramotni”, „szok”, że mieszkańcy Strus mają „mentalność chłopów”. Tak się składa, że niedawno spędzałam w tamtej okolicy znaczną część lata. Uderzyła mnie niespotykana już dziś w centralnej Polsce gościnność, życzliwość i jednoczesna delikatność tych ludzi. Delikatność właściwa obyczajom szlacheckim. Byłam goszczona w domach, spędziłam sporo czasu na rozmowach z mieszkańcami Strus. Ich wiedza historyczna, także co do losów rodziny, była naprawdę spora. Więcej szacunku dla innych proponuję.
Dzięki za komentarze dla: Bogdan, Monika. Jako admin preferuję raczej komentarze ad meritum niż ad personam. Ale żyjemy w kraju ludzi wolnych a „Koń iaki jest, każdy widzi. Jedne są Thracii, to iest Tureckie, drugie Hiszpańskie…” (za Nowymi Atenami). Pamiętajmy też, że Internet niczego nie zapomina. Przykładem może być „Przyspieszony kurs Samoobrony” artykuł gazetowy sprzed dwudziestu lat.
Nie bardzo rozumiem skąd wniosek o „pogardzie dla ludzi”. Nawet w opracowaniach historycznych mówi się o „schłopieniu szlachty” i to właśnie miałem na myśli. O „niegramotności” znakomitej części przedstawicieli tzw. szlachty zaściankowej też wiele pisano. Ja przedstawiłem swoje spostrzeżenia z wojaży po wzmiankowanej części Podlasia, które miały miejsce 30-35 lat temu. Wiem, że w obecnych czasach w dobie internetu społeczność Podlasia na nowo odszukuje swoje korzenie i odkrywa własne pochodzenie, więc nie wykluczam, że p. Monika ma rację o dzisiejszej „historycznej wiedzy mieszkańców tamtych okolic”.