O podlaskiej szlachcie zagrodowej napisano już wiele. Podkreślano różne aspekty tak silnego przywiązania do ziemi i okolicy: ekonomiczne, społeczne, obrzędowe. Wspominano także o chciwości na ziemię i o zacofaniu w jej uprawie.
Proponuję inne spojrzenie: wiersz Piotra Zbylitowskiego z przełomu XVI i XVII wieku.
Kondycya szlachecka
Pan to wielki, kto na stronie
Dość ma na swoim zagonie;
Czego potrzeba,
gdy z gębę chleba?
To moje wszystko klejnoty,
Dobra myśl, taniec, zaloty,
Wieniec na głowie,
fraszka królowie!
O pompy żadne nie stoję,
Mając spełna wioskę swoje,
Z kmiotkiem sprawa,
moja zabawa.
Zaprzągłszy w pług sforne woły,
Rad zasiadam z przyjacioły,
Wszystkie tytuły:
pełne ampuły.
Najdzie w piwnicy węgrzyna,
Chmiel wystały do komina
Niech przystawiają,
a w dudy grają.
W kuchni domowa zwierzyna,
Sam jeleń nie nowina,
Rybkę mam świeżą,
chleb na stół dzieżą.
Czasem też i z kramnym jadam,
Czasem i z książęty siadam,
Choćbym tu przydał:
i królam widał.
Lamus pełen wszelakiego
Jest rynsztunku żołnierskiego,
Obrona w zdrowiu
jest w pogotowiu.
W stajni Turek ugłaskany,
W stadzie cekiel farbowany,
Jest i siedzenie
świetne na ścienie.
Obora tłusta, w stodole
Nie pustki, bo płodne role;
Za okny pszczoła,
dyeta zgoła.
Karczma we wsi, pode dworem
Łaźnia, browar nad jeziorem,
Granica z lasem,
drwa jak za pasem.
Młyn i tracz na bystrej wodzie,
Jarzyny bujne w ogrodzie,
Chmielniki w tyle,
aż wejrzeć mile.
Miasto blizko, targ niegłodny,
Kościół we wsi, sąsiad zgodny,
Chłopów gromada –
cóż wsi za wada?
Wsi cnotliwa, bodaj tobie
Kwitła sława ku ozdobie!
Jam twój, tyś moja,
mój skarb chęć twoja!
Niechże nam Pan Bóg nędznikom
Sam błogosławi robotnikom!
A wy panowie!
Siedźcie w Krakowie!
Władysław Łoziński trafnie zinterpretował ducha tego wiersza: „Jam twój, tyś moja”: Słowa przedostatniej zwrotki to jakby definicja prawie nierozerwalnej łączności szlachcica z posiadłością, gniazdem rodowym. Należał szlachcic bardziej do swojej rodowej wsi, niżeli ona do niego, bo kiedy jej już nie miał, ona go jeszcze miała; straciwszy ją, nadal do niej należał, z niej się pisał, choć już po innej wziął nazwisko. Posiadłość ziemska nazywała się przecież także „imieniem” – nie miało się imienia bez „imienia”. Nota bene „imienie” wielokrotnie pojawi się we wpisie o objeździe granicy Litwy z Mazowszem i Koroną za królowej Bony.
Myśląc dzisiaj o przodkach z tamtych czasów, skupiamy się na genealogii, a czasem tylko na heraldyce, nie dostrzegając tego, co najgłębiej w duszy grało i co stanowiło urodę życia. Do tych, którzy tego nie dostrzegają, dziś autor zapewne zwróciłby się tymi słowy: „A wy panowie! Siedźcie w Warszawie”. Albo: “… w Korporacjowie”
Aby nie ograniczyć opisu szlachty do sielskiego obrazka Zbylitowskiego, zamieścimy wpisy poświęcone zarówno cechom budzącym sympatię: ruchliwość, gościnność lub grzeczność, jak i niesympatycznym: porywczość, próżność, zbytek.